literature

Nameless World - Chapter 1

Deviation Actions

Apokaliz500's avatar
By
Published:
867 Views

Literature Text

Część 1

Spotkanie


Było ciepłe, letnie popołudnie. Niebo było prawie całkiem czyste, gdzieniegdzie tylko wlokły się niewielkie, puszyste, białe obłoki. W środku lasu znajdowała się bardzo duża, pusta polana, na której stał jednopiętrowy dom jednorodzinny. Był średniej wielkości, wyglądał na bardzo stary. Większa powierzchnia ścian z zewnątrz była przypalona, dach zaczynał się rozpadać. Z wnętrza budynku wyszedł czarny jeż, o czerwonych oczach i kremowym pyszczku, wyglądający na nastolatka. Miał na sobie rękawiczki i buty, które były czarne z turkusowymi elementami. Na kolcach, rękach i nogach miał turkusowe paski, na każdym po jednym. Na kończynach miały one kształt podłużnych trójkątów, na nogach ich podstawy wychodziły z butów na samym przedzie, a ich górne wierzchołki znajdowały się na kolanach, na rękach podstawy wychodziły z rękawiczek na zewnętrznej części ręki, a górne wierzchołki znajdowały się obok łokci. Na kolcach miały one kształt podobny do kropli, zaokrąglona ich część znajdowała się obok twarzy, a zaostrzona dokładnie na końcówkach kolców. Na wysokości klatki piersiowej była dość duża kępa białego futra. W prawej dłoni trzymał stary, ale całkiem solidny pusty koszyk średniej pojemności o półkulistym wgłębieniu. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech. Przez chwilę stał w tej pozycji, czując na sobie lekkie podmuchy letniego wiatru. Po chwili otworzył oczy i rozejrzał się. Na polanie nie było nic poza domem, dookoła widać więc było idealnie drzewa, które znajdowały się w dość dużej odległości. Jeż z obojętną miną udał się w pierwszym lepszym kierunku. Po około trzydziestu minutach dotarł do miejsca, z którego nie było widać jego domu, gdyż zasłaniała go gęsto rozmieszczona szata roślinna. Jego koszyk był prawie całkowicie wypełniony jabłkami. Jeż poszedł dalej, aby zebrać ich jeszcze kilka. Chwilę potem bez większego powodu skręcił w prawo. Po paru minutach dalszej wędrówki dotarł na malutką, choć dobrze oświetloną polanę. Zaskoczył go widok nieprzytomnego lisa leżącego na prawym boku na ziemi. Był niebieski, choć na rękach i nogach były białe paski, o takim samym kształcie, jak te z kończyn jeża, miał trzy dość duże, puszyste ogony, w dużej części białe od strony końcówek, białe futro na brzuchu i klatce piersiowej, w takim samym kolorze dość puchaty pyszczek i wewnętrzną część uszu, które w porównaniu do uszu jeża były wielkie. Wyglądał na kilka lat młodszego od niego samego. Jego wyraz twarzy wyrażał lekki ból. Czarno-turkusowy zdawał sobie sprawę, że jest jedyną osobą, jaka go tutaj znajdzie, założył więc koszyk na prawe ramię, wziął lisa na ręce i zaczął z nim iść w kierunku domu. Po dość krótkim czasie byli już na miejscu. Jeż ostrożnie położył lisa przed domem, po czym wszedł z koszykiem do środka. Tuż za poczerniałymi, ale całkiem solidnymi drzwiami znajdował się salon. Jeż przeszedł przez niego dość szybkim krokiem, zerkając tylko na niego przez chwilę obojętnym wzrokiem. Całe pomieszczenie było pokryte grubą warstwą kurzu, ściany było poszarzałe. Poza starą, porozdzieraną w wielu miejscach kanapą było tam kilka mebli, większość z nich częściowo uszkodzonych na różne sposoby. Podszedł do prawego rogu salonu, gdzie znajdowały się białe niegdyś drzwi. Teraz były zakurzone, ale poza tym ich stan był prawie idealny. Jeż otworzył je i wszedł do trochę mniejszego pokoju. Ta część domu też nie była w idealnym stanie, ale znacznie lepszym od salonu. Miejscami było trochę brudu, ale wszystko było w miarę możliwości zadbane, znajdowało się w bardzo dobrym stanie, a kurzu nie było więcej niż w przeciętnym pokoju. Pod lewą i prawą ścianą stało po jednym jednoosobowym łóżku, nad każdym kilka pustych półek. Poza pustą, ciemnobrązową, drewnianą szafą, znajdującą się na prawo od okna, umiejscowionego naprzeciwko drzwi, żadnych mebli nie było. Ściany nie były już całkiem białe, ale były najczystszymi ścianami w domu. Czarny podszedł do lewego łóżka, na którym zwykle spał i położył na nim koszyk, po czym wyjął z niego dwa jabłka i znów wyszedł z domu. Chciał zabrać lisa do środka, ale zobaczył, że ten właśnie podnosi się z ziemi skierowany tyłem do niego.
-Cześć. –rzucił nieśmiało jeż. Lis odwrócił się, patrząc na niego mętnym i jednocześnie zdziwionym wzrokiem.
-Gdzie ja jestem? –spytał. Czarny zrobił dwa kroki w jego stronę. Zobaczył, że niebieski ma żółte oczy.
-Przed moim domem.
-To jest...twój dom? –spytał niebieski z niedowierzaniem, patrząc na stary budynek. Jeż uciekł trochę wzrokiem.
-Przepraszam. –powiedział zawstydzony lis, spuszczając lekko głowę. Czarny uśmiechnął się.
-Nazywam się Nameless, a ty? –spytał jeż.
-Jestem Neo. –odpowiedział lis. W tym momencie zobaczył jabłka, które trzyma czarny, po czym obaj usłyszeli głośne burczenie brzucha. Neo natychmiast się zaczerwienił i zrobił zażenowaną minę. Nameless podał lisowi jabłko, które trzymał w prawej dłoni. Niebieski nie zastanawiając się długo, wziął jabłko od jeża i z zapałem je zjadł. Od razu spojrzał na kolejne. Nameless zauważył to i dał mu je, po czym lis zjadł owoc tak samo szybko, jak poprzedni.
-Mam tego więcej, jeśli chcesz. –powiedział jeż ze zdziwioną miną po sekundzie ciszy.
-Mmm, jeśli mógłbyś. –powiedział dość cicho zawstydzony Neo.
-Chodź. –powiedział trochę weselszy, idąc już w stronę otwartych drzwi. Lis poszedł za nim. Gdy przechodzili przez salon, Neo rozglądał się po całym pomieszczeniu. Był zszokowany jego stanem, nie miał pojęcia jak ktoś może żyć w tak niezbadanym, zakurzonym budynku. Jego rodzina nigdy nie była szczególnie zamożna, ale nastrój, który budził widok zniszczonych mebli, szarych ścian i przytłaczające uczucie duszności wywołane tak wielką ilością kurzu był mu całkowicie obcy. Mimo wszystko nic nie powiedział. Po chwili weszli do mniejszego pokoju. Lisa trochę zdziwił fakt, że jest on aż tak zadbany w porównaniu do poprzedniego pomieszczenia, ale i tak znacznie wolał przebywać tutaj. Od razu zauważył koszyk pełen dużych, soczystych, dojrzałych, czerwonych jabłek. Nie mógł oderwać od nich wzroku. Sięgnął po jedno z nich. Gdy tylko je zjadł, wziął następne. Po jakimś czasie zorientował się, że w koszyku zostały tylko dwa jabłka, a czarny cały czas na niego patrzy. Lis zrobił się czerwony i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jeż był przez chwilę zdezorientowany tym, jak szybko znikły wszystkie owoce, które dzisiaj uzbierał.
-Spokojnie, potem pójdę po więcej. –powiedział uśmiechnięty Nameless, widząc zawstydzoną twarz niebieskiego. Zaproponował mu wyjście na zewnątrz, na co ten chętnie się zgodził. Nadal czuł się tutaj dość nieswojo. Kiedy znów przechodzili przez salon, jeż zauważył, że Neo dziwnie się rozgląda.
-Nie mam tu dla kogo sprzątać. –wytłumaczył się czarny.
-Co z twoimi rodzicami? –spytał lis po chwili zawahania.
-Nie znam ich. –odpowiedział po krótkiej chwili beznamiętnym głosem Nameless. Niebieskiego zamurowało.
-Znaczy, że...mieszkasz tutaj całkiem sam?
-Tak, odkąd pamiętam. –odpowiedział z lekkim westchnieniem, lecz w jego głosie nie było słychać smutku. –Nie wiem, gdzie są moi rodzice. Być może już nie żyją. –
Neo nie wiedział, co ma myśleć. Dotychczas słyszał o sierotach, ale nigdy dotąd nie spotkał nikogo takiego. W najstraszniejszych snach nie wyobrażał sobie, że mógłby stracić rodziców. Nie miał pojęcia, dlaczego jeż mówi o tym z takim spokojem. Czarny znów zaczął iść w stronę wyjścia. Lis poszedł za nim. Poczuł się o wiele lepiej na zewnątrz. Świeże powietrze, przyjemna pogoda i przede wszystkim wyjście z tego ponurego budynku sprawiło, że trochę się rozluźnił. Rozejrzał się po okolicy. Nagle stanął jak wryty.
-Em...coś się stało? –spytał zdziwiony Nameless.
-Gdzie jest mój plecak? –spytał Neo rozglądając się nerwowo.
-Jaki plecak?
-Miałem go wcześniej...
-Nic takiego nie widziałem, kiedy cię zabierałem. –
Lis odwrócił się nagle w stronę jeża z panicznym wzrokiem.
-Gdzie to było?
-Zaprowadzę cię, jeśli chcesz... –odpowiedział czarny, zdezorientowany zachowaniem lisa. Ten przytaknął i obaj zaczęli iść w kierunku drzew.
-Co w ogóle robisz w tym lesie? –spytał Nameless po minucie milczenia.
-Szukałem tu czegoś do jedzenia, bo skończyły mi się zapasy.
-Podróżujesz? –
Lis przytaknął.
-Poszukuję szmaragdów chaosu. –odpowiedział, po czym zrobił taką minę, jakby strzelił jakąś gafę.
-Co to jest? –spytał zaciekawiony jeż.
-Em...chyba nie wolno mi o tym mówić. –odpowiedział zmieszany Neo. Czarny rozejrzał się.
-Chyba nie będę miał komu wygadać. –powiedział.
-Niech będzie. –powiedział niebieski po chwili zawahania. –Legendy mówią, że szmaragdy chaosu to kamienie o tajemniczej i potężnej mocy, a ten, kto zbierze wszystkie siedem będzie mógł dokonywać cudów.
-I masz jakiś w tym plecaku?
-Naprawdę mi wierzysz? –spytał lis zaskoczony reakcją jeża. Spodziewał się, że ten go wyśmieje lub uzna za wariata.
-Czemu miałbym ci nie wierzyć? –spytał Nameless zupełnie nie rozumiejąc pytania jeża.
-Wyszedłeś kiedyś poza ten las? –spytał lekko rozbawiony lis uśmiechając się.
-Nie przypominam sobie. –odpowiedział jeż po chwili zastanowienia. Neo pomimo współczucia dla czarnego odetchnął z ulgą. Skoro Nameless nie wie praktycznie nic o świecie ani o tym, że współcześnie prawie nikt nie wie o szmaragdach chaosu i nie wierzy w prawdziwość legend, rozmowa będzie znacznie łatwiejsza.
-Nie, nie mam jeszcze żadnego. W plecaku są moje rzeczy i bardzo chcę je odzyskać, to wszystko. –powiedział lis lekko zawstydzony, że wcześniej tak się przejął.
-Jak w ogóle planujesz je znaleźć?
-Mam moc, która pozwala mi na wyczuwanie obecności szmaragdów, jeśli jakieś znajdują się w pobliżu.
-Czyli musisz poczekać aż dojdziesz do jakiegoś miejsca, które jest niedaleko od szmaragdu, tak? –
Lis przytaknął.
-Jak długo już tak szukasz? –spytał coraz bardziej zaciekawiony tym wszystkim jeż.
-Myślę, że już jakieś 4 miesiące.
-Musisz pewnie być daleko od domu. –
Neo ponownie przytaknął, teraz jednak robiąc lekko smutną minę. Nameless zauważył, że dotarli już do miejsca, w którym znalazł lisa.
-To tutaj. –powiedział jeż, po czym obaj zaczęli rozglądać się po okolicy.
-Czy to ten? –spytał czarny po jakichś pięciu minutach poszukiwań, trzymając uniesiony w lewej ręce beżowy, zużyty, całkiem duży plecak. Miał tylko jedno otwarcie, zapinane wyłącznie na paski z klamrami, które były srebrnego koloru.
-Tak, dzięki. –odpowiedział lis z wyraźną ulgą. Jeż podał mu plecak, po czym niebieski otworzył go i widząc, że wszystko jest na swoim miejscu, zamknął go z powrotem i założył na plecy. Lis spojrzał na drzewa. –Właśnie, miałem zebrać nowy prowiant.
-Też wezmę się do roboty.
-Naprawdę nie musisz.
-Muszę, nie mam w domu prawie nic do jedzenia. –Jeż spojrzał znacząco na lisa.
Neo uśmiechnął się z zażenowaniem, po czym obaj zabrali się za zbieranie owoców.
-Niestety, poza jabłkami niczego tutaj nie znajdziesz. –powiedział Nameless, zrywając jedno, po czym zaczął je jeść. Lis zerwane jabłka chował do plecaka, który położył pod jednym z drzew. Niedługo potem jeż był najedzony, a plecak pełny owoców. Niebieski założył go.
-Dzięki za pomoc. –powiedział do czarnego. –Gdyby nie ty, pewnie leżałbym tu nadal. –dokończył rumieniąc się lekko. –Na mnie chyba już czas, miło było cię spotkać.
-Aa...mnie też było miło.
-Cześć. –Neo odwrócił się, wystawiając jeszcze rękę w stronę jeża w geście pożegnania, po czym zaczął udawać się w kierunku wyjścia z lasu.
-A...cześć. –odpowiedział dość cicho Nameless, stojąc pod jedną z jabłoni. Przez chwilę patrzył na odchodzącego, nowo poznanego lisa i zastanawiał się. Rozejrzał się i pomyślał o swoim domu. Nagle zdecydował.
-Czekaj! –krzyknął za niebieskim i zaczął biec w jego kierunku. Ten odwrócił się zdziwiony.
-Mogę iść z tobą? –spytał jeż.
-S-serio? –spytał radośnie Neo.
-Jeśli się stąd nie wyrwę, to zwariuję. Poza tym chcę zobaczyć te szmaragdy chaosu, o których mi mówiłeś.
-Jasne, to może jeszcze trochę trwać, więc przyda mi się towarzystwo.
-Jest tylko jeden problem. –powiedział czarny lekko zawstydzony, pocierając prawą dłonią tył głowy. –Nie mam w domu żadnego plecaka, a chyba nie ma sensu brać takiego koszyka na dłuższą podróż.
-To nic, poradzimy sobie z jednym plecakiem. Chcesz zabrać coś z domu?
-Nie, nie ma tam nic wartościowego. Możemy już iść.
-W porządku. –powiedział lis, po czym zaczął iść dalej. Jeż poszedł za nim.

CDN.
Chapter belongs to www.swiat-namelessa.blog.onet.pl

OK, to tak w ramach wstępu. Dla tych, którzy mieli już styczność z moim blogiem, jest to ulepszona wersja pierwszego Chaptera. Rozdział jest teraz bodajże 2 razy dłuższy od swego pierwowzoru, dialogi są pisane z sensem, a miejsca akcji doczekały się swoich opisów, akcja jest prowadzona bardziej przyzwoicie. Ciężko pracowałem, żeby wyszło to jak najlepiej i muszę powiedzieć, że jestem z tego całkiem zadowolony. Na razie przerobiłem tak tylko Chapter 1, ale w przyszłości przerobię kolejne, bo na tamte patrzeć nie mogę, skorzystałem z okazji, żeby zacząć zamieszczać je na DA. Rozdział w ulepszonej wersji znajduje się już oczywiście na blogu, tak będzie też z każdym następnym.

Tu informacja dla tych, którzy nie mieli jeszcze styczności z blogiem, pozostali nie mają po co tego czytać:

Ok, na wstępie mówię, że moje opowiadanie to fantasy. Początkowo miał to być Fan Fick anime i serii gier Sonic the Hedgehog, ale skończyło się na osobnym opowiadaniu. Każda postać została wymyślona przeze mnie(może z wyjątkiem jednej, która jest bardziej częścią mitologii niż fabuły w tamtej serii gier, choć przez jakiś czas występuje, ale ja korzystam tylko z mitologicznej przeszłości tej postaci), wyglądy postaci mają ten sam typ, co postaci z wyżej wymienionego Sonic the Hedgehog, tak więc są to zwierzęta mające kształt ciała zbliżony do ludzkiego, choć są trochę "sknypkowani", że tak to nazwę xD. Poza tym pasuje jeszcze kilka elementów, takich jak parę artefaktów i "form" postaci(dla tych co nie znają Sonica, nie pytajcie, dowiecie się w swoim czasie>D)wszystko, co jest podobne do uniwersum Sonica będę pisał tak, jakbym dzieło kierował wyłącznie do osób, które nie miały z tym żadnego kontaktu także nie martwcie się, jeżeli nawet nie słyszeliście o tym, żadna wiedza z zewnątrz nie będzie wam potrzebna. Dla ułatwienia wam wyobrażenia sobie wyglądów postaci będę wam okresowo zamieszczał obrazy z tymi ważniejszymi(zrobione w specjalnym programie, gdyż nie mam talentu do rysowaniaX"D). Aktualnie napisanych zostało już 40 rozdziałów plus 2 dodatki, wszystkie one znajdują się na blogu www.swiat-namelessa.blog.onet.pl, ale tym, którzy jeszcze nie mieli z nim styczności, polecam poczekać, gdyż przerabiam tak stare rozdziały, aby dało się je czytać(niektóre mają już 2 lata, a przez ten czas mój sposób pisania zmienił się diametralnie)radzę więc poczekać, jeśli chcecie dostać stare rozdziały w przyzwoitej jakości.
© 2010 - 2024 Apokaliz500
Comments60
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Szczeniaczek's avatar
W sumie to całkiem, całkiem. Jest nieco błędów stylistycznych i niektóre opisy są przydługawe, ale poza tym spoko :). W sumie to fajnie, że postanowiłeś pisać ffa od początku i w taki sposób, że nawet osoby nie nie znające serii Sonica są w stanie się w tym połapać.